Radio Pionier "Lux" czyli krótka historia jednego zlecenia.
Pionier Lux 😄😄😄
To radio powstało pod wpływem impulsu. Na początku mojej zabawy z radiami. Zazwyczaj je naprawiam, albo odbudowuję. Tutaj było inaczej. Skleiłem pokraczną obudowę i włożyłem do niej Pioniera. Obudowa to jakieś skrzyżowanie Elektrita z Philipsem 😄 Mimo wątpliwej urody znalazła swojego właściciela...
Odwiedził mnie kiedyś znajomy. Dyskusja przeszła na tematy naszych pasji i z tego powodu zaprowadziłem go do garażu, w którym trzymałem kilka moich pierwszych odbiorników lampowych. Nie wiem czy kolekcja wywarła na nim jakieś wrażenie, ale aby podtrzymać dyskusję powiedział, że gdzieś, kiedyś w rodzinie mieli lampowe radio w pionowej obudowie i często go słuchali. I najważniejsze, że jeśli takie bym miał na sprzedaż, to chętnie kupi. Ruszył go pewnie jakiś sentyment... Nie było ważne jakiej firmy czy oryginalne czy nie, ale musiało spełniać te dwa warunki, musiało być lampowe i pionowe. 😮 Jako że nie miałem wtedy takiego, to wymyśliłem, że je zbuduję. Na co chętnie przystał i zapewnił, że będzie czekał na telefon z informacją o gotowym odbiorniku.
Żeby nie marnować czasu i sprostać zadaniu, poszedłem po linii najmniejszego oporu. Wykorzystałem do budowy środek od starego Pioniera 6161 , a na obudowę wykombinowałem szufladę z grubej sklejki 8mm. Szufladę miałem luzem, a służyła mi jako pojemnik na rupiecie. Poddałem ją wymiarowym modyfikacjom, tak by pasowała do chassis. Pokryta została okleiną z forniru i powłoką szelakową.
Radjo dostało nowe lampy, kondensator w zasilaczu i zostało dostrojone. Każdy element był sprawdzony, pomierzony i wyczyszczony. Istne cudo.😦😦😦 Odbiór był wzorcowy na wszystkich zakresach. Nie buczało, nie trzeszczało i odbierało na kawałku przewodu jako antena. Obudowę zamykała tylna ścianka dorobiona z płyty pilśniowej wyjętej ze starej wersalki.😄😄😄
Można powiedzieć, że finalnie powstał produkt błyszcząco-pachnący na bazie lat 50-tych, stylizowany na lata 30-te .
Radio zrobiłem w dwa tygodnie. Miało być pionowe, było pionowe. Poza tym solidne i niezawodne. Zadowolony zadzwoniłem do Macieja z radosną informacją, że może przyjeżdżać po odbiór. Zapewnił, ze przyjedzie jak najszybciej. I nie przyjechał... Nie wnikałem dlaczego. Radio odstawiłem między inne odrestaurowane odbiorniki z kolekcji.
Stało tak ze dwa lata, aż wystawiłem je na sprzedaż. Na drugi dzień było już sprzedane. Dodam, że za dużo lepszą cenę niż się umówiłem z Maćkiem... Kupujący był zachwycony.
Na ostatnim zdjęciu widnieje opisywany obiekt. Tak na marginesie, z widocznych na nim radii, został tylko Philips 522. Reszty się pozbyłem...
p.s.
Prawdę mówiąc, te tak zwane "zyski" ze sprzedaży nie zawsze pokrywają nawet kosztów materiałowych. Ile trzeba włożyć pracy, ile trzeba poświęcić czasu dla odrestaurowania radia, zbudowania czy uruchomienia to tylko wiem ja i inni tym się zajmujący. Dziesiątki godzin, za które nikt mi nie zapłaci. Te straty są jednak do zaakceptowania, bo to moje hobby. A mogę sobie na nie pozwolić, bo mam na szczęście inne źródło utrzymania.
😷😷😷
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz