Prawie rok temu (napisałem takiego posta, którego dzisiaj publikuję...
Sobota to dla mnie czas uzupełnienia zapasów żywności. Jadę wtedy do marketu, czasami na targ po warzywa i owoce. A niedaleko targowiska znajduje się punkt skupu złomu, na który obowiązkowo wstępuję... Tak zrobiłem też teraz, tuż przed świętami Bożego Narodzenia.
Moja ostatnia wizyta przyniosła zdobycz nieelektroniczną. Stałem się znalazcą przemysłowej lampy, a dokładniej aparatu oświetleniowego C41-02.
Odkupiłem ją za cenę złomu - 7 zł. Grzech było nie brać. Może to nic wielkiego, ale od razu zaświtał mi pomysł jak wykorzystać taką lampę. Nie będę tu bardzo oryginalny, jeśli powiem, że chcę zrobić z tego stojącą lampę na statywie trójnożnym. Znaleźć muszę tylko ładny, drewniany statyw. Najlepiej fotograficzny.
Sama lampa jest niepowtarzalna. Ma charakter wybitnie industrialny. Nie znalazłem takiej na żadnym zdjęciu wśród lamp sprzedawanych w sieci. Znakomicie będzie pasowała do nowoczesnego wnętrza.
Kąt nachylenia reflektora można ustawiać. Reflektor ma regulowany wysięgnik.
Po rozłożeniu na części pierwsze, poddałem lampę gruntownemu czyszczeniu. Skorodowaną część powierzchni zakryłem pasem blachy. Dorobiłem szybkę w miejsce stłuczonej. Całość pomalowałem lakierem. Wewnątrz złotym, na zewnątrz czarnym. Zamocowałem nową porcelanową oprawkę na standardową żarówkę z gwintem E27.
Pozostaje zdobycie statywu. Całość uzupełni długi sznur w oplocie bawełnianym. Do tego jakiś wyłącznik i wtyczka w bakelicie.
Jakiś czas później na tym samym złomowisku odkupiłem imadło za 10 zł i nowe pilniki (na wagę) za 2 zł 😅, gwintowniki, wiertła, klucze. Ktoś oczyścił warsztat dziadka 😁
Imadło po wyczyszczeniu i zakonserwowaniu przydaje się w warsztacie.
Pilniki nówki mają lekki nalot rdzy od leżenia pod chmurką.
Przy okazji którejś tam następnej wizyty skusiłem się na zakup wiertarki Makita. Wybrałem ją z kontenera zużytych elektronarzędzi. Była kompletna, oblepiona farbą i kurzem z gipsu. Oględziny wykazały ponad to, że nie działa futerko. Miałem jednak futerko nowe, zapasowe w domu, więc zaryzykowałem zakup. Kosztowała mnie 7 zł...
W domu gruntownie ją oczyściłem, przesmarowałem i umyłem obudowę. Wymieniłem futerko i dodatkowo zużyte łożysko igiełkowe (koszt 8,5 zł). I tak mam wiertarkę Maktec za 15,50 zł.
Maktec MT817
Tydzień później poszedłem za ciosem i wygrzebałem jeszcze jedną, też kompletną. Ta była nawet z kluczykiem. Pan złomiarz wycenił ją na 15zł. Tą też naprawiłem. Miała luzy, zakupiłem więc zestaw naprawczy za 43 zł i mam sprzęt za 58zł. Więcej już po te wiertarki nie jeździłem, bo w końcu ile można ich mieć ?
Na zdjęciach zużyte elementy i wiertarka Makita HP1640
Ile można mieć wiertarek?
OdpowiedzUsuńMożna, ja już straciłem rachubę.
Gratuluję uratowanego sprzętu i pozdrawiam,
Dzięki. Jedną już miałem...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń