Pioneer A-450R
Zintegrowany wzmacniacz z początku lat dziewięćdziesiątych. W drabince modeli zajmuje miejsce w środku stawki, jednak osiągami, wykonaniem i komponentami zastosowanymi w środku bliżej mu do serii Reference niż do modeli niżej. Różnica w odsłuchu 450R z przedstawicielem serii 600 jak dla mnie niewyczuwalna. Wewnątrz końcówka zrealizowana klasycznie na 4 (2 na kanał) tranzystorach Toshiba (odprowadzanie ciepła spoczywa na „kaloryferze” z ciśnieniowo wykonanego stopu aluminium, kształt – plaster miodu), bardzo solidne trafo (Bando) oraz elektrolity Nichicon. Naprawiany egzemplarz wyprodukowano w Japonii. Dźwięk jak w starych, poczciwych Pioneerach, reklamować nie trzeba, wypada tylko polecić. Urządzenie bardzo funkcjonalne: 3 gniazda AC na tylniej ściance + spora ilość wejść + pętla „pre out – main in”, umożliwiająca odsłuch wzmacniacza w trybie samej końcówki mocy z pominięciem przedwzmacniacza, można też podpiąć korektor graficzny (dzięki temu korekcji poddawane będą wszystkie źródła podpięte do wzmacniacza). Na przednim aluminiowym panelu panuje ład i porządek. Mimo 30 lat wzmacniacz broni się swoim wyglądem. Fajny wzmacniacz za małe pieniądze.
- moc znamionowa 2 x 90 W (przy 4 ohm) , 2 x 55W (przy 8ohm)
- możliwość współpracy z dwoma parami kolumn A + B
- wymagana impedancja kolumn : 4 – 16 ohm przy 1 zestawie A lub B
- wymagana impedancja kolumn : 8 – 32 ohm przy 2 zestawach A + B
- System zabezpieczający obwód POWER PROTECTION
- Masa 6,9kg
- Wymiary (szer. x wys. x głęb.) 440x125x340mm
Ten wzmacniacz został kupiony za połowę wartości sprawnego A-450R. Podjąłem ryzyko ze względu na jego nienaganny stan zewnętrzny. Po cichu miałem nadzieję, że uda mi się go naprawić. Z opisu miał mieć jeden kanał sprawny, a drugi miał "warczeć". Jak się okazało po podłączeniu, na początku usterka pokryła się z opisem sprzedającego, ale po dłuższych testach i przełaczaniu pokrętłem źródła sygnału, dźwięk zupełnie zniknął. Wniosek był tylko jeden - uszkodzony Input Selector. Typowa usterka we wszystkich Pioneerach (jeśli mają taki element). Dokładniej jest to przełącznik Alps sterowany silnikiem. 30 lat używania powoduje zmęczenie materiału, a dokładnie plastikowych kółek w przekładni. Kółka pękają i się rozsypują, a przez to niema możliwości wybrania źródła sygnału.
Naprawa polegała na wymontowaniu selectora, wyczyszczeniu styków przełącznika, zamontowaniu zamienników kół zębatych i ponownym montażu naprawionego elementu. Jest to dosyć prosta operacja, ale wymaga podejścia ze spokojem, dokładnością i cierpliwością. Kluczowy jest moment wylutowania selektora z płyty głównej. Chodzi o to żeby nie uszkodzić cieniutkich ścieżek i punktów lutowniczych. Wskazana dobra lutownica z cienkim grotem i mocny odsysacz. Kółka zębate można dostać na portalu aukcyjnym za kwotę 40-55zł.
Udało mi się w miarę ładnie wylutować selektor.
Mimo że styki w tarczach są srebrzone, to pokrywają się tlenkiem i robią się czarne. Do czyszczenia używam wacików do uszu i preparatu "kontakt". Wyczyszczone powierzchnie smaruję cienką warstwą wazeliny technicznej.
Ważne by po wyczyszczeniu, nie pomylić kolejności osadzenia tarcz i pozycji w jakiej były ustawione przed wyjęciem.
Naprawa się udała i przełącznik zafunkcjonował. Sprawdziłem poprawność działania wzmacniacza na wszystkich wejściach. Następnie wzmacniacz dobrze wygrzałem i na koniec ustawiłem prąd spoczynkowy, mierząc spadek napięcia na rezystorach emiterowych (tych dużych białych). Ma być 20mV z tolerancją +/- 3mV. Regulujemy potencjometrami , równo dla obu kanałów.
Wzmacniacz uratowany. (W pracach "pomagał" mi odtwarzacz DVD Sony, który został kiedyś zabrany z wystawki.)
Video link
👇👇👇👇
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz