Szukaj na tym blogu

czwartek, 9 grudnia 2021

Sansui 7070

                                         

        




Wczoraj wracając z pracy, pod moim śmietnikiem osiedlowym znalazłem taki sprzęt. Sansui 7070. Dziwne, że ludzie wyrzucają taką elektronikę do śmietnika zamiast wywieźć do PSZOK-a na elektrozłom. Nie pogardziłem i zabrałem Japońca do bagażnika. Zanim zająłem się amplitunerem, zaczerpnąłem o nim garść informacji z sieci.

Oczywiście żartuję 😉.  Pierwsze zdanie to prawdziwy cytat z  forum audio w USA. Tam tego sprzętu było i nadal jest sporo i   przypadki pozyskiwania elementów HiFi ze śmietnika lub wystawki nie raz były opisywane na forach (np. Audiokarma).

Sansui 7070 to zaawansowana konstrukcja elektroniczna w zakresie średniej mocy/średniej ceny.

Ma 65 watów, oba kanały są napędzane przy 8 omach przy 1000 Hz, co daje wystarczającą moc do napędzania dwóch  pełnowymiarowych zestawów głośnikowych.

Funkcje obejmują bardzo czuły front-end MOS FET FM i terminal adaptera Dolby FM.

Specyfikacje

Zakres strojenia: FM, MW

Moc wyjściowa: 60 watów na kanał przy 8Ω (stereo)

Pasmo przenoszenia: 20Hz do 30kHz

Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0,3%

Współczynnik tłumienia: 45

Czułość wejściowa: 2.5mV (mikrofon), 2.5mV (MM), 150mV (linia)

Stosunek sygnału do szumu: 70dB (MM), 80dB (linia)

Separacja kanałów: 50dB (MM), 50dB (linia)

Wyjście: 150mV (linia), 30mV (DIN)

Impedancja obciążenia głośnika: od 4Ω do 8Ω

Wymiary: 502 x 156 x 371 mm

Waga: 16,6 kg

Rok: 1976



                             









Jak po wybuchu wulkanu... To nie zwyczajny kurz z mieszkania.



Jak widać na zdjęciach radio było w kiepskim stanie. Na zewnątrz jako tako, ale wewnątrz masakra. Jak naprawiam radia od 20-u lat, nie miałem aż tak brudnego egzemplarza. Mimo że niektóre radia miały  prawie 100 lat nie było w nich takiej warstwy brudu. Radio musiało stać w jakimś warsztacie ślusarza, szlifierza... Szary pył znajdował się w każdym zakamarku. Odkurzacz nie był w stanie wessać brudu bez zruszenia go pędzlem. 







Dwa dni... Dwa dni czyściłem  Sansui z brudu. Starałem się dotrzeć do wszystkich zakamarków. Pędzel, szmaty, odkurzacz, szczoteczki, środki czystości wszystko to było w użyciu. Płyta nabrała wreszcie kolorów. 



Płyta czołowa i gałki umyłem płynem do naczyń.


Wypucowany amplituner poddałem oględzinom wzrokowym. Wnętrze było  bez żadnej ingerencji i napraw. Wszystko oryginał. Pierwsza zauważalna, ewidentna usterka to kabel zasilający do wymiany. Chyba był pogryziony przez psa. Niebezpiecznie  świeciła miedź. 
Kabel wymieniłem na inny, japoński  o odpowiedniej średnicy żyły. Odkręciłem bezpiecznik na tylnej ściance. Powinien być 3A przy zasilaniu 220V.  Bezpiecznik był przepalony i zwatowany drutem. Oczywiście wymieniłem na nowy. Sprawdziłem też trzy bezpieczniki na płycie głównej F-2625 , okazały się być w porządku.  
No i włączyłem do prądu.
Coś pięknego. Sprzęt się rozświetlił kolorami . Ale nie zupełnie  wszystko było w porządku. Przepalona była żarówka wskaźnika mocy sygnału i jedna podświetlenia skali.
Oba błękitne wskaźniki oryginalnie podświetlane są żarówką rurkową  7V 320mA. Wstawiłem nowe 6,3V 300mA stosowane w Radmorze. Żarówka skali to też 7V  320mA. Wymieniłem komplet, 4 sztuki na nowe. Wszystkie małe żarówki 7V  100mA były dobre.

Przetestowałem poprawność działania przełączników i potencjometrów. Działały poprawnie i solidnie.
No i najważniejsza chwila... Postanowiłem sprawdzić, czy wydaje jakieś dźwięki.  Podpiąłem kolumny 8 ohm. Przełącznik źródła sygnału ustawiłem na FM, potencjometr mocy na minimum, wyjście na kolumny w pozycji A+B, wszystkie filtry wyłączone i wcisnąłem klawisz zasilania. Gałką strojenia  dostroiłem się do jakiejś stacji. Na wskaźnikach zaczęły poruszać się wskazówki . Dostroiłem się do mocnego sygnału, zapalił się napis "stereo". Tuner działał!
I to by było na tyle. W głośnikach cisza. Podłączyłem jeszcze dla pewności  CD i też cisza. Żadnego buczenia, piszczenia itp. 


No to szukamy usterki...
Pierwsza wskazówka, jaką dało mi radio, to przy włączeniu zasilania   brak było dźwięku załączanego przekaźnika 😮😩. Gdybym naprawiał takie radio pierwszy raz, zacząłbym od pomiarów napięć, porównywania ich z tymi na serwisówce. Przy tych objawach skoncentrowałem się na płycie głównej i płytce sterującej. Dlaczego? Bo układ zabezpieczający zadziałał i przekaźnik jest wyłączony. Wyłączony z powodu usterki.
 Na początek sprawdziłem omomierzem wszystkie tranzystory na płytkach zasilacza i sterującej bez wylutowania. Szukałem ewidentnego zwarcia lub przebicia. Tranzystory w końcówce mocy sprawdziłem wcześniej przy czyszczeniu.
 Na płytce sterującej jest duuużo rezystorów i tranzystorów sterujących. Sprzęt musiał być często używany (świadczą o tym przepalone żarówki) więc takie elementy jak rezystory mogły się wygrzać i stracić swoje wartości nominalne lub być spalone. A trzeba dodać, że jest tam kilka rezystorów bezpiecznikowych zabezpieczających obwód przed większymi stratami.
 No i  bingo!!! Zamiast 150 ohm nieskończoność, zamiast 180 ohm nieskończoność itd. Rezystory bezpiecznikowe do wymiany. Tylko dlaczego się spaliły? 

Co to jest rezystor bezpiecznikowy?

Rezystor bezpiecznikowy zwany również rezystorem topikowym to specjalny rodzaj rezystora wykonany w celu ochrony dowolnego obwodu elektronicznego. Rezystor wykonany został z materiału, który ma właściwości stapiania się bez płomieni lub bez nadmiernego wytwarzania ciepła. W skutek  nagłego  wzrostu prądu w obwodzie, bardziej niż jest to wymagane.  Rezystor bezpiecznikowy jest zawsze połączony szeregowo z głównym zasilaniem wejściowym do obwodu.

Rezystor bezpiecznikowy jest bardzo przydatny w bardzo wrażliwych obwodach o niższych wymaganiach  mocy. Jednocześnie obwody w których został zastosowany nie posiadają specjalnych wymagań dotyczących przeciążeń jak i przepięć. Gdy jakikolwiek element tego obwodu ulegnie uszkodzeniu i zmieni swoje zachowanie w stosunku do  właściwości projektowych, może wystąpić  zmiana obciążenia prądowego lub  stan zwarcia. W takiej sytuacji łatwo mogą ulec uszkodzeniu inne elementy obwodu, a nadmiar ciepła i płomieni może zniszczyć cały układ urządzenia. Rezystor bezpiecznikowy zapewnia szybką gwarancję bezpieczeństwa całkowitego odłączenia.

 



Odkręciłem radiator z tranzystorami końcówki mocy. Zrobiłem to, aby go wyczyścić, a przy okazji miałem łatwy dostęp, by zrobić pomiary. Na radiatorze znajduje się termistor. Odłącza on zasilanie po osiągnięciu temperatury radiatora 125 stopni Celsjusza.  Gdy jest uszkodzony, to też nie załączy się przekaźnik.


Sansui jest genialnie skonstruowany. Aby dostać się do  tranzystorów,  wystarczy wypiąć łączówki , odkręcić wkręty i całość z radiatorem swobodnie wychodzi. Prosty demontaż.


Płytki sterująca i zasilacza też łatwo się wyjmują z łączówki. Po lewej Driver Circuit Board, po prawej Power Supply Circuit Board. Należy im się szczególnie przyjrzeć.




Serwisówka Sansui 7070 jest ogólnie dostępna w sieci.


Spalone rezystory. Spalone, chociaż na oko tego nie widać.



Rezystory bezpiecznikowe zazwyczaj mają małe wartości od kilku ohmów do kilkuset ohmów




Power Supply Circuit Board dostał komplet nowych kondensatorów Nichicon.

Wymieniłem wszystkie uszkodzone rezystory i ponownie uruchomiłem radio. Teraz przekaźnik kliknął. Dostroiłem się do jakiejś stacji na UKf-e i radio działa... No nie do końca dobrze. Prawy kanał dobry, lewy cicho i ze zniekształceniami. 
Czas uruchomić oscyloskop.
Po podaniu sygnału 1kHz z generatora prześledziłem drogę sygnału. Sygnał "pogięło" na potencjometrze głośności. W sumie od razu powinienem się tego domyślić i włączanie oscyloskopu, aby znaleźć takie uszkodzenie nie byłoby potrzebne. Spryskanie kontaktem i kilkukrotne kręcenie potencjometru zlikwidowało usterkę. Na tym etapie nie widzę potrzeby rozbierania potencjometru do czyszczenia.
Ktoś zapyta: masz rozkręcone radio na warsztacie, może by tak wymienić elektrolity?
Jak na razie wymieniłem wszystkie na Power Supply Circuit Board. Resztę zrobię  w następnym podejściu. Jest to czynność raczej konieczna.
 W radiu siedzą bardzo dobre Nichicony. Zresztą kilka małych pojemności i kilka dużych  wylutowałem i sprawdziłem. Ich pojemność była wzorcowa jednak to elementy, które mogą stracić parametry w każdej chwili.  
Temat kondensatorów w sprzęcie audio to temat rzeka.
Jak gdzieś wyczytałem, najbardziej tracą pojemność małe kondensatory do 20 uF . Po 30 latach średnio 8-10 %. Jednak zależy, w jakich warunkach pracowały i ile pracowały. Te które pracowały blisko grzejących się elementów na pewno należy wymienić bezzwłocznie.


Na płycie głównej też był przepalony jeden rezystor.


Wyregulowałem jeszcze wskaźnik "Center indication on tiune meter", aby wskazówka była dokładnie pośrodku w momencie zaświecenia sygnału stereo.
Ponownie musiałem dobrać się do żarówek oświetlenia skali, bo się wyłączały. Trzeba było ścisnąć blaszki dla pewnego kontaktu.
Ponownie odkręciłem też panel przedni, bo w lepszym oświetleniu bardzo widoczne były pyłki kurzu na skali.
Wzmacniacz działa znakomicie. Kanały są ustawione równo i działają bez zniekształceń w pełnym zakresie mocy. A moc to ma sporą. Tuner jest bardzo czuły, wszystkie stacje wskakują w stereo i to stereo rzeczywiście słychać. Odbiór jest czysty bez szumów. Porównałem to z kilkoma innymi dobrymi amplitunerami Pioneera i Technicsa.
Na razie radio postawiłem do testów bez obudowy. Obudowę chcę pokryć naturalnym fornirem. Obecny to sztuczna okleina z widocznymi śladami uszkodzeń. Radio zasługuje na lepszą skrzynkę. Gdy ją zrobię, nie omieszkam zamieścić zdjęć.




Wnioski na koniec. Jeśli tego typu sprzęt jest niesprawny, a nie był "grzebany" nie ma większego problemu z naprawą. Jest to sprzęt analogowy, gdzie każdy element można wylutować zwykłą lutownicą i zastąpić go sprawnym oryginałem lub zamiennikiem. Półprzewodniki, rezystory i kondensatory są ogólnie dostępne i łatwo je nabyć przez internet za niewielkie pieniądze. Gdy występują uszkodzenia mechaniczne, braki gałek, spalony transformator, to  trzeba szukać takiego samego, używanego elementu z innego egzemplarza. Małe szanse zdobycia, ale można próbować na amerykańskim eBay-u. Tylko że koszt zakupu takiego elementu wraz z transportem często jest nieopłacalny. 
Na koniec dodam, że czułem się oszukany przez sprzedającego. W rozmowie sugerował, że radio jest  sprawne i z takim przekonaniem je kupowałem. Gdy okazało się w jakim jest stanie,  nie omieszkałem go o tym poinformować. Nie przejął się tym. Wysłał mnie do serwisu... Ciekawe ile bym zapłacił za tego typu naprawę?









cdn...



















środa, 27 października 2021

Pionier U2



Opisywany egzemplarz od frontu



Tym razem na warsztacie poczciwy Pionier U2 w obudowie bakelitowej. Nie codziennie naprawia się Elektrity, a częściej właśnie takie popularne Pioniery.. Na dłuższy czas zrobiłem sobie przerwę od elektroniki. Ten odbiornik można powiedzieć, sam wpadł mi w ręce. Cena była  rozsądna, więc nie mogłem przepuścić takiej okazji. Kupiony przypadkowo, w trakcie sobotnich zakupów spożywczych. Od  handlarza  staroci, który zainstalował się przed Domem Kultury w moim mieście. 

Pionier na pierwszy rzut oka był w słabym stanie. Brak jednej lampy UCH21, obcięty kabel zasilający, brak pokręteł od potencjometru i tylnej ścianki. Standard. Jednak miał atut w postaci idealnej obudowy i jak się później okazało nieuszkodzonej  głowicy. A jak wiadomo, jeśli głowica jest nienaruszona to reszta usterek do naprawy w tym radiu to mały pikuś. 




Pionier po wstępnej naprawie

Jak zawsze naprawę Pioniera zaczynam od wyjęcia wszystkiego z obudowy i umyciu jej detergentem. Na koniec nabłyszczam ją samochodowym środkiem do plastików. Środek ten zawiera wosk, więc po przetarciu szmatką obudowa lśni jak nowa.
Następnie zabrałem się za głośnik. Po usunięciu miejscowych śladów rdzy pokryłem go farbą w sprayu. Oczywiście w przypadkach, gdy nie jest zardzewiały, zostawiam go w stanie oryginalnym. Tkanina głośnikowa była w kiepskim stanie, brudna, zbutwiała ze śladami rdzy. Gdy ją prałem, rozleciała się, więc zastąpiłem ją nową. 


Schemat wersja I



Głośnik wyczyszczony i zabezpieczony.


Po przykręceniu głośnika do obudowy zabrałem się za chassis radia. Oczyściłem je z kurzu i nalotów rdzy.
Zazwyczaj pierwszą czynnością naprawczą w  Pionierze jest wymiana  kondensatora elektrolitycznego zasilacza. Tu wymiany nie trzeba było robić. Ktoś już go wymienił na  Belma  2 x 32 uF . Drugi elektrolit 50 uF równoległy do R17  obowiązkowo musiałem  wymienić. Po wstępnych oględzinach  wymieniłem też dwa kondensatory w rurkach 100nF na nowe.  Wymieniłem pionowy rezystor odpowiedzialny za żarzenie lamp na sprawny. W uszkodzonym jedna sekcja była rozerwana. Uzupełniłem brakującą UCH21. Jeszcze miałem jedną wolną. (Poza tym w zapasach mam jeden, nienaruszalny komplet serwisowy sprawnych lamp do Pioniera).  Wymieniłem dwie przepalone żarówki oświetlenia skali. Sprawdziłem wyłącznik zasilania w potencjometrze. Zamontowałem kabel zasilający w bawełnianym oplocie z bakelitową wtyczką. Sprawdziłem wzrokowo stan głowicy i lutowanie cewek. Reasumując, tych wad i braków było sporo, a jeszcze nie włączałem odbiornika do prądu.



Schemat wersja II


Mój "przyrząd" zasilający. Żarówka  60W - jako bezpiecznik.
Nie pisałem wcześniej, ale pierwsze włączenia naprawianych radii  robię właśnie przez żarówkę  

Podlutowałem się do głośnika i zaryzykowałem pierwsze włączenie do prądu, oczywiście przez żarówkę. Niespodzianek nie było, radio pomału się rozgrzało i cichutko zabrumiało. Odbiornik działał. Na każdym zakresie coś cicho odbierał.
Na drugi dzień ponownie zabrałem się za naprawę. Tego dnia radio już nie chciało działać...
Zacząłem kombinować. Przekładać lampy, stukać(!), mierzyć rezystory. Na oko wszystko dobrze zmontowane, na swoim miejscu, elementy raczej sprawne. Tak czasami ze starymi radiami bywa. Straciłem z godzinę, ale znalazłem przyczynę usterki. Winowajcą był potencjometr, który działał, gdy się mu wcisnęło ośkę. Odciągnięcie ośki tworzyło przerwę dla sygnału w obwodzie. Ten potencjometr był wymieniony przez poprzednika, ale też padł. Jakość, a przez to awaryjność tych Telpodów zawsze była kiepska.
Radio gra już głośno. Poprawiło się, gdy wymieniłem kondensatory  w ekranie odchodzące od potencjometru.  Powinny mieć po 20 nF, a miały 2nF i 10 nF. Musiałem je zaekranować, a to nie było takie proste.



Kiedyś odlałem sobie pokrętła do Pioniera. Teraz mogą się przydać. Muszę je tylko wypolerować i nawiercić.

Prawie finał. A ha, wymieniłem jeszcze linkę napędu skali. Stara pękła przy kręceniu. Pokrętła znalazłem jednak oryginalne. Zostaje tylko skombinować albo dorobić tylną ściankę. (Na razie będzie dorobiona).

Ile Pionierów odzyskało  życie z moich rąk? Chyba będzie  ze dwadzieścia...


wtorek, 19 października 2021

Aparat oświetleniowy Typ C41-02 i inne "śmieci" ze złomowiska ...

Prawie rok temu (napisałem takiego posta, którego dzisiaj publikuję... 

Sobota to dla mnie czas  uzupełnienia zapasów żywności.  Jadę wtedy do marketu, czasami na targ po warzywa i owoce. A niedaleko  targowiska znajduje się punkt skupu złomu, na który obowiązkowo wstępuję... Tak zrobiłem też teraz, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. 

 Moja ostatnia wizyta   przyniosła  zdobycz nieelektroniczną. Stałem się znalazcą przemysłowej lampy, a dokładniej aparatu oświetleniowego C41-02.

Odkupiłem ją za cenę złomu - 7 zł. Grzech było nie brać. Może to nic wielkiego, ale od razu zaświtał mi pomysł jak wykorzystać taką lampę. Nie będę tu bardzo oryginalny, jeśli powiem, że chcę zrobić z tego stojącą lampę na statywie trójnożnym. Znaleźć muszę tylko ładny, drewniany statyw. Najlepiej fotograficzny.

Sama lampa jest niepowtarzalna. Ma charakter wybitnie industrialny. Nie znalazłem takiej na żadnym zdjęciu wśród lamp  sprzedawanych w sieci. Znakomicie będzie pasowała do nowoczesnego wnętrza.




Kąt nachylenia reflektora można ustawiać. Reflektor ma regulowany wysięgnik.




Po rozłożeniu na części pierwsze,  poddałem lampę gruntownemu czyszczeniu. Skorodowaną część powierzchni zakryłem pasem blachy. Dorobiłem szybkę w miejsce stłuczonej. Całość pomalowałem lakierem. Wewnątrz złotym, na zewnątrz czarnym. Zamocowałem nową porcelanową oprawkę na standardową żarówkę z gwintem E27.













Pozostaje zdobycie statywu. Całość uzupełni długi sznur w oplocie bawełnianym. Do tego jakiś wyłącznik i wtyczka w bakelicie.

Jakiś czas później na tym samym złomowisku odkupiłem imadło za 10 zł i nowe pilniki (na wagę) za 2 zł 😅, gwintowniki, wiertła, klucze. Ktoś oczyścił warsztat dziadka 😁




Imadło po wyczyszczeniu i zakonserwowaniu przydaje się w warsztacie.


Pilniki nówki mają lekki nalot rdzy od leżenia pod chmurką.


Przy okazji którejś tam następnej wizyty skusiłem się na zakup  wiertarki Makita. Wybrałem ją z kontenera zużytych elektronarzędzi. Była kompletna, oblepiona farbą i kurzem z gipsu. Oględziny wykazały ponad to, że nie działa futerko. Miałem jednak futerko nowe, zapasowe  w domu, więc zaryzykowałem zakup. Kosztowała mnie 7 zł... 
W domu gruntownie ją oczyściłem, przesmarowałem i umyłem obudowę. Wymieniłem futerko i dodatkowo zużyte łożysko igiełkowe (koszt 8,5 zł). I tak mam wiertarkę Maktec za 15,50 zł.





Maktec MT817

Tydzień później poszedłem za ciosem i wygrzebałem jeszcze jedną, też kompletną. Ta była nawet z kluczykiem. Pan złomiarz wycenił ją na 15zł. Tą też naprawiłem. Miała luzy, zakupiłem więc zestaw naprawczy za 43 zł i    mam  sprzęt za 58zł. Więcej już po te wiertarki nie jeździłem, bo w końcu ile można ich mieć ?



Na zdjęciach zużyte elementy i wiertarka Makita HP1640