Szukaj na tym blogu

środa, 2 września 2020

XVI Wołomiński Zlot Pojazdów Zabytkowych




Jak co roku dziesiątki jeżdżących eksponatów do oglądania w Wołominie, Radzyminie, Kuligowie, Niegowie. Start w Wołominie przed Urzędem Miasta.  

Wkrótce zdjęcia.
.
.
.
.
05.09.2020
Jak się okazało formuła tej edycji zlotu była mało przyjazna dla obserwatorów. Ten rajd między wyznaczonymi miejscowościami  jak zwykle ściągnął dziesiątki uczestników. Ze względu na COVID zrezygnowano z stacjonarnej prezentacji pojazdów, tak jak to miało miejsce w poprzednich latach. Pojazdy pojawiały się w wyznaczonych miejscach i odjeżdżały. Na pewno znakomita zabawa dla samych uczestników. Osobiście jestem zawiedziony. Liczyłem na  prezentację fajnych zabytków, a tu niemiła niespodzianka. Nie byłem w stanie jeździć za nimi po całym powiecie. Tych kilka zdjęć zostało zrobionych  tylko w Wołominie.


















niedziela, 30 sierpnia 2020

Czy hobby może być patologią?



W dzisiejszym poście prezentuję ciekawy wywiad z dr Bogusławem Habratem, dotyczący (w wielu przypadkach nas) - hobbystów, kolekcjonerów, zbieraczy. 
Sam zastanawiam się na jakim etapie tego hobby jestem i czy się z niego wyleczę 😕
Umiar, rozsądek, zachowanie zdrowych relacji z rodziną to wskazane zachowania, aby nie popaść w skrajność i nie stać się patologiem.



Czy hobby może być patologią?

Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska
zdrowie.pap.pl

Problemy z wyrzucaniem rzeczy ma co piąta osoba w USA. Kolekcjonować można różne rzeczy – znaczki, sztukę, gadżety związane z filmami, popiersia Piłsudskiego, karty telefoniczne, pieniądze, a w skrajnych przypadkach śmieci. Co nam daje gromadzenie? Dlaczego niekiedy zmienia się w patologię? O tym mówi dr Bogusław Habrat, kierownik Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii.


Dr Bogusław Habrat. Fot. PAP

Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska: Dlaczego zbieramy różne rzeczy?

Dr Bogusław Habrat: Zbieractwo było dobrze widziane wśród naszych przodków. Kto więcej nazbierał, tym dłużej mógł przeżyć. Gromadzenie u naszych przodków zwiększało szansę na przeżycie. Ze zmianą trybu życia zmieniła się funkcja zbieractwa. Kiedyś było niezbędne do przetrwania, teraz jedzenia jest w bród, ale nadal gromadzimy, ale co innego, np. pieniądze.

Co nam daje zbieranie znaczków?

Wśród dzieci jest powszechne zbieractwo. One kolekcjonują różne rzeczy: karty z piłkarzami, zabawki z jajek z niespodzianką. U większości dzieci chęć zbierania później zanika. Tak działa nasz mózg. Tworzy różne rodzaje połączeń, ale później część z nich likwiduje. Małe dzieci świetnie rozpoznają nazwy marek samochodów, ale później te zdolności tracą. Część młodych osób ma zdolności muzyczne, ale jak się ich nie rozwija, zanikają.

Zbieractwo dziś jest szansą na funkcjonowanie w świecie. Kolekcjonerzy oprócz gromadzenia rzeczy uzyskują konkretną wiedzę, ale mało przydatną. Filateliści śledzą, kiedy powstały znaczki, czym się różnią, gdzie były sprzedawane. Mogą zaimponować nią w swoim środowisku. W tym jest element rywalizacji. To dlatego chcą, by ich kolekcja była unikalna. To coś nowego. Dawniej wszyscy zbierali to samo, czyli dobra potrzebne do przetrwana, a teraz szukają rzeczy limitowanych.

Kolekcjonowanie daje prestiż i jest powodem do dumy.

Z psychoanalitycznego punktu widzenia, człowiek wchodzi w relację ze swoją kolekcją. Uznajemy, że miarą jakości naszego życia jest wchodzenie w bliskie relacje z partnerem, dziećmi i przyjaciółmi. Kolekcjonerzy często zaniedbują relacje z ludźmi, tylko tworzą je z przedmiotami. Być może jest to zaburzenie, ale to jest tylko interpretacja. Ze zbiorem można zrobić sobie, co się chce. On jest bierny, można go przekładać jak się chce, a partner protestuje, wymaga.

Kolekcjonerzy mają fora, zjazdy. Tworzą wspólnotę.

Między kolekcjonerami tworzą się więzi. Szpanują między sobą. Pamiętam mężczyznę, który mieszka w Polsce i ma największą na świecie kolekcję koszulek do żyletek. Opowiadał, że ktoś mu oferował 600 tysięcy marek niemieckich, a kiedyś to były zawrotne pieniądze. Był dumny, że kolekcji nie sprzedał. Na wschodzie kraju pewien pan zbiera popiersia Piłsudskiego.

Co jeszcze można kolekcjonować?

Różne rzeczy. Gdy zajmowałem się profilaktyką HIV i AIDS, jeździłem po całym świecie i zdumiało mnie, jak bajecznie kolorowe są opakowania prezerwatyw i pomyślałem, że można by z tego zrobić kolekcję.

A co, gdy kogoś kolekcja tak pochłonie, że nie ma czasu dla rodziny? Kiedy hobby staje się patologią?

Granica między tym, co jest zdrowe, a co chore, jest płynna. To, kiedy trzeba interweniować, jest dyskusyjne. Amerykanie mówią o szkodach w funkcjonowaniu społecznym, a w Europie bardziej zawraca się uwagę na szkody medyczne.


Czyli jak alkoholik ma zniszczoną wątrobę, wtedy jego picie powoduje konkretną szkodę. A jakie szkody powoduje brak umiaru w kolekcjonowaniu?

Jak ktoś sobie wstrzyknie dopalacze i cudem jest odratowany na toksykologii, wtedy nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z czymś, co mu zagraża. Ale nie jest jasne, czy nałogi behawioralne, takie jak zbieractwo, powodują, że ktoś ma gorsze wyniki w nauce lub słabe relacje z rówieśnikami. Często nie wiemy, czy ktoś izoluje się od ludzi, bo pochłania go kolekcja, czy może ma taki sposób bycia.

Trudno ustalić, jakie ktoś na skutek zbieractwa ponosi szkody. Najczęściej nie są one duże. Większość zbieraczy to rozwodnicy. I jest pytanie: czy ktoś zaczął zbierać znaczki, bo miał żonę heterę, czy przez to, że facet zbiera znaczki i nie ma czasu zrobić zakupów, popsuły mu się relacje z żoną? Najczęściej są obie te rzeczy razem. Nastąpiło zaburzenie relacji między dwojgiem ludzi i pojawiło się hobby.

Jakie podłoże ma zaburzenie, które polega na tym, że ktoś zaczyna zbierać śmieci?

To patologiczne zbieractwo. Takie osoby nie wyrzucają śmieci, bo są „im potrzebne”, „do czegoś się przydadzą”.

Takie słowa padają z ust wielu, zwłaszcza starszych osób.

Dopóki gromadzone przedmioty nie utrudniają życia, nie ma się czym przejmować. Problem pojawia się, gdy ktoś nie wyrzuca żadnych opakowań, bo się przydadzą i jego mieszkanie tonie w śmieciach. Byłem w kilku mieszkaniach patologicznych zbieraczy i tam nie można dostać się do lodówki, bo jest zastawiona niepotrzebnymi kartonami. Takie zachowanie przynosi różne szkody emocjonalne, społeczne, finansowe, ale także prawne, bo może dojść do eksmisji, gdy sąsiedzi nie będą w stanie wytrzymać smrodu na klatce.

Patologiczne zbieractwo można leczyć?

Tak, ale nie jest to proste. Zbieracz zwykle mówi, że pozbędzie się zbiorów, ale musi je przejrzeć. Gdy przychodzi umówiony termin, okazuje się, że wszystkie przedmioty mają wartość sentymentalną i nie można ich wyrzucić.

Prowadzone w ostatnich latach badania neuropsychologiczne przynoszą coraz więcej danych wskazujących na szereg deficytów poznawczych występujących u osób z zaburzeniami zbieractwa: należą do nich zaburzenia uwagi, funkcji wykonawczych, pamięci. Zaburzenia planowania i organizowania działań mogą być jedną z przyczyn trudności w pozbywaniu się rzeczy.

W poznawczym aspekcie zbieractwa opisuje się również jako nadmierne lub patologiczne przywiązanie do rzeczy. To dlatego samo zbieranie dla zbieracza nie jest stresujące. Stresująca jest sytuacja, gdy rodzina chce sprzątać i część z tych rzeczy wyrzucić. Wtedy zbieracze zaczynają cierpieć.

Czy patologiczne zbieractwo wiąże się z zaburzeniami psychicznymi?

W amerykańskiej klasyfikacji wyodrębniono zbieractwo jako osobną kategorię diagnostyczną. Oddziela się patologiczne zbieractwo pierwotne od wtórnego, czyli takiego, które wiąże się z innymi chorobami, takimi jak autyzm, schizofrenia lub zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym. Zbieractwo patologiczne występować może także u osób, u których rozpoznano zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne.

Ile osób dotyczą zaburzenia zbieractwa?

W Stanach Zjednoczonych i Europie szacuje się rozpowszechnienie zbieractwa na 2-6%. W Londynie w 2013 roku przeprowadzono badania i tam zaburzenia zbieractwa dotyczyły ok. 1,5%, zarówno kobiet i mężczyzn, częściej osób starszych i samotnych. W 58% występowało z zaburzeniami psychicznymi i – z tego powodu – blisko połowa z tych osób otrzymywała świadczenia społeczne.

W badaniu National Epidemiologic Survey on Alcohol and Related Conditions (NESARC), które obejmowało reprezentatywną populację w Stanach Zjednoczonych, „problemy z wyrzucaniem rzeczy” dotyczyły co piątej osoby. W badaniach przeprowadzonych w Ameryce Północnej stwierdzono, że takie problemy mogą dotyczyć ok. 14% populacji.

Z ekstremalnymi przypadkami zbieractwa w USA zetknęło się 64% pracowników ochrony zdrowia.

Podobno pierwsze objawy zaburzeń zbieractwa pojawiają się pomiędzy 11. a 15. rokiem życia.

Ale wtedy nasilenie objawów jest mniejsze. Choroba ma charakter przewlekły i nasila się z wiekiem. U osób powyżej 54. roku życia rozpowszechnienie tego zaburzenia jest trzykrotnie większe niż w populacji 34–44 lata. Znaczne upośledzenie funkcjonowania widać zwykle w trzeciej dekadzie życia.

Rozmawiała Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska

p.s. 
Jest 30 sierpnia, wakacje jeszcze trwają, dwa miesiące nie miałem w ręku lutownicy.😃 




środa, 19 sierpnia 2020

Wakacje




Są wakacje i wreszcie czas na zajęcia na świeżym powietrzu. Robimy to co lubimy, a ja lubię  wskoczyć na rower i zrobić małą przejażdżkę po okolicy.  




W wakacje miałem odpocząć od radia. Jednak takiej okazji nie mogłem  przepuścić. Kupiłem Kosa 6290. Wymagał jedynie dokładnego mycia i dorobienia gałek. Teraz tak się prezentuje. (Zdjęcia tego egzemplarza umieściłem też do wcześniejszego postu o Kosach.)


👇👇👇








poniedziałek, 6 lipca 2020

Philips 695A13

Philips 695A13


Rok produkcji 1936/37
Siedmio obwodowa superheterodyna
Trzy zakresy: długie, średnie, krótkie
Wymiary: 46 x 44 x 28 cm
Waga: 15 kg






Kupiłem "polskiego" Philipsa 695A13. Takiego jak lubię, czyli niesprawnego grata w tragicznej skrzynce. Dzisiaj pewnie bym się dwa razy zastanowił przed zakupem, ale wtedy nie miałem jeszcze tylu odbiorników. Kosztował mnie dokładnie 200 zł. Było to trzy lata temu. Od razu wydał mi się dziwny, bo był pokryty brązową farbą. Wersja 695 była produkowana w wielu krajach Europy. Polską wersję od innych można odróżnić wykończeniem frontu. Jest tam ozdobne, mosiężne kółko. 


Philips 695 w Holandii, Czechosłowacji, Szwajcarii miał nazwę Rondo, we Francji występował pod nazwą Serenade.





Bez wątpienia z polskiej montowni. Poza tym na chassis wybity jest numer z literką "W".







Radio było zamalowane brązową farbą. Profesjonalnie, pistoletem, kilkoma warstwami  z farbą podkładową. Musiałem to wszystko zerwać, aby dostać się do  forniru. Nie było to łatwe i zajęło mi kilka dni pracy. Pod spodem był fornir w całkiem niezłym stanie. Miejscowe braki uzupełniłem nowymi wstawkami. 










Po tych naprawach stolarskich odstawiłem Philipsa na półkę by czekał na brakujące elementy. Jak widać trochę poczekał, uzbierałem braki i mogłem się nim zająć teraz.
Pokrętło lewe małe służy do regulacji siły głosu, duże to barwa tonu. Pokrętło prawe małe to strojenie, duże to zmiana zakresu.






Ten model ma mocno skomplikowany układ. Całe szczęście, że cała elektronika  była w ładnym stanie. Elementy mechaniczne również prawidłowo działały. W układzie są cztery elektrolity, które należało bezwzględnie wymienić.



Koło napędu skali miało zerwaną linkę bawełnianą. 


Żeby założyć linkę, trzeba było wyjąć WSZYSTKO ze skrzynki. Konstrukcja tego radia jest wielce niewygodna, jeśli chodzi o naprawę. Chassis jest połączone krótkimi kablami z łączówką przy głośniku. Poza tym skala ze stalowymi linkami w pancerzach, kable od żarówek, kable od  wskaźnika wysterowania też są krótkie. Należy więc odkręcić głośnik lub wyjąć go razem z deską głośnikową oraz odkręcić skalę. Makabra. Później odwrotnie należy to wszystko włożyć. Ćwiczyłem to dwa razy, bo po włożeniu werku do obudowy  skala nadal się nie przesuwała, mimo nowej linki.
Stalowe linki są w stalowych pancerzach. Ważne, by spryskać te pancerze WD-40, dzięki temu opór przy przesuwaniu skali staje się zdecydowanie mniejszy. W kwestii pryskania tak samo należy to zrobić z potencjometrami, tyle że preparatem Kontakt.
W przypadku uszkodzonej skali, da się ją dorobić, tak samo, jak skalę wskaźnika wysterowania i zakresów. Po wymontowaniu tych wskaźników łatwo wymienia się te folie. . Skala wydrukowana jest na grubym celuloidzie (?). Oczywiście tu potrzebna będzie drukarka do wydruku na folii.

Po złożeniu i włączeniu do prądu radio nie zadziałało od razu. Było zupełnie głuche, nie było reakcji wzmacniacza. Winna była lampa AL4. Po włożeniu innej radio od razu zadziałało.  


 Łączówka przy głośniku.



Skala

Schemat



 Kondensatory





Radio gotowe do odstawienia na półkę. (Oczywiście brakuje znaczka Philips.) 




wtorek, 9 czerwca 2020

Philips 55A



PHILIPS 55A

Rok produkcji 1935/36
Kraj produkcji: Polska
Zakresy : D,S,K
Zasilanie prąd zmienny 220 V
Obsada: AF2, E446, E443H, 506
Waga: ciężka
Wymiary: 25,5 x 41 x 46 cm




Wcześniej były 33A i 44A. 55A model z roku 1935/36 to najwyższy z serii opartej na tym samym chassis. Wszystkie trzy miały taką samą obsadę lamp. 55A bogatszy jest o zakres fal krótkich,  największy głośnik, największą skalę i największą obudowę. Występował też w obudowie z poziomymi szczebelkami. 
Pewnie rzadziej kupowany bo droższy, przez to trudniejszy obecnie do zdobycia. Skoro zostało ich niewiele,  warto udokumentować odbudowę w poście.




Opis Kazimierza Lewińskiego z książki "Radio odbiorniki naprawa i strojenie"















Skrzynka stała w wilgotnym pomieszczeniu. Ucierpiała najbardziej jej dolna część . Wszystko się rozkleiło. Podstawa składa się z dwóch warstw sklejki 6 mm. Jednej warstwy  nie było. Tak jak nóżek i przedniej listwy ozdobnej. Musiałem to wszystko dorobić. Fornir w tej części, z trzech stron, był odklejony i ze sporymi ubytkami. Po tych wszystkich naprawach skrzynka stała się mocna i gotowa na włożenie ciężkiego chassis i głośnika.
Bardzo dobrze zachowała się skala radia. Włożona w nowe okładki z celuloidu wygląda jak nowa.






Wnętrze radia w miarę w dobrym stanie. Ale tak kombinowanych lamp to jeszcze nie widziałem. Tej AF2 niestety nie udało się uratować.




Wewnątrz zauważyłem kilka zmian wprowadzonych przez poprzednika.


Schemat Philips 55A

Po dokładnej analizie okazuje się, że transformator nie jest oryginalny. Być może z innego Philipsa bo gabarytowo pasuje idealnie. Część wyprowadzeń od niego ma odcięte kabelki. Widać nowe lutowania. 
Rzadko się zdarza, by takie radia  dotrwały do dzisiaj w stanie idealnym. Miały prawo się popsuć. Jaka była kultura tych napraw, widać na tym przykładzie. Naprawy pobieżne, byle jakie, aby tylko radio zadziałało. Stąd klejenie plastrami, wstawianie przypadkowych wartości elementów zastępczych, łączenia elementów na skrętkę, drutami,  przeróżne przejściówki dla lamp. 

Usunąłem szereg różnych  uszkodzeń, braków, niedoróbek. Niżej lista:
- wymieniłem wszystkie kondensatory  w rurkach na nowe, które ukryłem zresztą w tych rurkach
- wymieniłem wszystkie elektrolity na nowe.
- wymieniłem rezystor R17 na zgodny ze schematem 2kohm.
- dokupiłem brakującą żarówkę 6V i dorobiłem mocowanie do niej.
- wymieniłem kabel głośnikowy.
- wzmocniłem kabelek anodowy od E446 i dorobiłem aluminiowy kapturek ekranujący.
- założyłem prawidłowo taśmę napędu skali i założyłem brakującą sprężynkę  do niej.
- zamocowałem wtyczkę sieciową.
- nasmarowałem elementy mechaniczne.

Jak się okazało wszystko na próżno. Postanowiłem włączyć ustrojstwo do prądu. Oczywiście (bo jakby inaczej) uszkodzony okazał się włącznik na potencjometrze. Zrobiłem tymczasowo zworkę i włączyłem ponownie. Nic się nie działo. Transformator na pierwotnym ma przerwę. Porażka totalna.
Kolejny niesprawny odbiornik. Zdiagnozowany, niby kompletny, ale idzie na półkę czekać na transformator. 



Dwa dni później...

"Sklep"

Przede mną sklep:  "Philips".
Stoję chyba już z pięć minut z wielkimi oczami,  gapiąc się w witrynę, nie kryjąc wielkiego zdziwienia.  Mieszkam od 30-u lat w tej okolicy i nie wiedziałem, że taki sklep istnieje. Trzysta metrów od mojej kamienicy. Dwie ulice dalej. 
A wybrałem się tylko na spacer i taki traf !

Wchodzę do środka. W tle muzyka. Eugeniusz Bodo śpiewa swój  przebój sprzed roku: "Już taki jestem".  Po lewej radia, po prawej radia, głośniki. Radia małe, duże, w pięknych fornirowanych skrzynkach. Sklep zastawiony tym sprzętem po sufit. Na środku szeroka dębowa lada. Za ladą  starszy wiekiem ekspedient w roboczym fartuchu:
- Dzień dobry. 
- Dzień dobry. 
- Czy ma pan może części zamienne do odbiorników Philipsa?
- Tak, mamy duży asortyment części.
- To zapytam się nieśmiało. Są może transformatory sieciowe do Philipsa 55A?
- Tak, są.
 Jaki traf ! Zapytałem się z głupia frant o trafo, bo będąc cały czas w szoku, nic innego do głowy mi nie przyszło. A tu proszę,  po prostu sobie jest !
- To poproszę jeden. Albo nie, da mi pan od razu trzy sztuki!
- Służę panu uprzejmie.
- A czy są  elektrolity 32 uF na 400V?
-Tak, mamy.
- To poproszę 12 sztuk.
- A czy są potencjometry z wyłącznikiem 6,2 kohm?
-Tak, są.
- To poproszę dziesięć. I jeszcze pięć 640kohm i pięć 470kohm, też z wyłącznikiem. Zawsze są potrzebne. O! Widzę, że ma Pan spory asortyment lamp. Proszę pięć AF2, pięć 506, pięć E446 i pięć E443H. 
- Proszę uprzejmie, wszystkie testowane, nówki sztuka. Polecam szanownemu panu ponadto naszą nowość. Lampy boczno stykowe o rewelacyjnych parametrach...
- Dziękuję  Ale na ten moment interesują mnie części do 55A i wcześniejszych modeli.
-To proszę pamiętać, że takie też mamy.
- Da mi pan jeszcze dziesięć gałek małych brązowych oraz dziesięć znaczków Philipsa. Wie pan, to się często gubi.
- Tak, wiem. Wszyscy o nie pytają. Jeśli Pan potrzebuje to mam jeszcze gałeczki w kolorze czarnym i ponadto w różnych rozmiarach. Dodam, że jeśli Panu czegoś jeszcze brakuje do szczęścia, to poszukamy w naszym magazynie. A jeśli tego nie znajdziemy, to sprowadzimy z Holandii.
- Dziękuję. Będę pamiętał. Następnym razem przyjdę z dokładną listą braków. A ile za to wszystko płacę?
- Jak dla Pana to za darmo. To taka nasza promocja. Staramy się doceniać sympatyków Naszej Firmy.
- No, ale mnie stać, zapłacić. Żyjemy w bogatym kraju. Dobrze zarabiam...
- To nie ma żadnego znaczenia. Mamy taki gest.
- Będę częściej przychodził.
- Zapraszam. Otwarte od północy do czwartej rano....
- Do widzenia.
- Do widzenia.






Ekran-kapturek zrobiłem ze starego kondensatora. Lepszy taki niż wcale.







Jednak się nie poddałem. W tym transformatorze znalazłem jeden wolny odczep na pierwotnym. Podłączyłem się do niego i przez autotransformator podawałem stopniowo napięcie. Jednocześnie wykonywałem pomiar na wtórnym, podpinając się do podstawki  lampy prostowniczej. Przy 160V zmiennego na pierwotnym osiągnąłem prawidłowe napięcia na wtórnym. 4V żarzenia i 275V  na pinach lampy prostowniczej. Skoro jest szansa na uruchomienie, to radio będzie zasilane z 160V. 😊
Jak zwykle droga do finału daleka. Po obsadzeniu lamp radio cichutko buczało, ale nic nie odbierało. Pozamieniałem kilka lamp i to też  nie przyniosło efektu. Musiała to być  jakaś banalna usterka. I była...
 Pod kapturkiem ekranu lampy AF2 zrobiło się zwarcie do masy. Po usunięciu zwarcia radio wreszcie zagrało. Na wszystkich zakresach. Pierwszy program PR po dostrojeniu głośno i wyraźnie. Działają wszystkie regulacje.






👇👇👇👇👇👇👇




Czemu tylko ono jest takie duże? Gdzie ja je teraz postawię?

CDN...